Strona główna Blog Strona 101

Uprawnienia nowej jednostki ds. cyberbezpieczeństwa budzą wątpliwości. Zdaniem ekspertów jej powołanie jest jednak konieczne

Centralne Biuro Zwalczania Cyberprzestępczości będzie odpowiadać za rozpoznawanie, zapobieganie i zwalczanie cyberprzestępczości. Projekt ustawy powołującej nowy rodzaj służb jest już gotowy. Przygotowany został przez MSWiA we współpracy z Komendą Główną Policji. Rząd chce, aby ustawa weszła w życie 1 stycznia 2022 roku. Projekt ma trafić do uzgodnień międzyresortowych, a pełną operacyjność nowa służba ma osiągnąć najpóźniej w 2025 roku. Jej powołanie budzi jednak szereg wątpliwości, które dotyczą przede wszystkim dużych uprawnień nowej służby, w tym możliwości prowadzenia tzw. prowokacji policyjnych.

– Patrząc na doświadczenia innych krajów, powołanie nowej służby, która zajmie się cyberzagrożeniami, cyberprzestępstwami, jest konieczne i taka służba powinna powstać wiele lat temu. W innych krajach tego typu służby mają już kilkunastoletnią historię i są dowodem na to, że jeżeli chcemy mieć naprawdę wysokiej jakości cały system przeciwdziałania cyberprzestępstwom, to powinniśmy mieć również wyspecjalizowane ośrodki, które czymś takim mogą się zająć – mówi agencji informacyjnej Newseria Mirosław Maj, prezes Fundacji Bezpieczna Cyberprzestrzeń.

Podczas konferencji zapowiadającej powołanie nowej służby szef MSWiA wyjaśnił, że funkcjonariusze przyjmowani do niej będą mieli oddzielną ścieżkę naboru. Ma się liczyć ich wiedza informatyczna i dotycząca nowoczesnych technologii teleinformatycznych. Nie będzie za to testów sprawnościowych. Funkcjonariusze mogą liczyć z kolei na stałe dodatki w wysokości od 70 do 130 proc. przeciętnego uposażenia w Policji. Docelowo w nowej służbie ma pracować 1800 osób, które zarobią miesięcznie od 10 do 15 tys. zł netto.

– To będzie służba, która będzie działała w strukturach polskiej Policji. W związku z tym będzie zajmowała się tym, czym polska Policja się zajmuje, czyli przeciwdziałaniem przestępstwom, których ofiarami są zwykli obywatele. Mamy pewne propozycje dotyczące zmian ustawowych, ale na tę chwilę ograniczają  się do zmian, które w ogóle pozwolą na powołanie takiej służby, na uruchomienie procesów, również rekrutacyjnych – wskazuje ekspert.

Funkcjonariusze będą mogli prowadzić działania operacyjno-rozpoznawcze, dochodzeniowo-śledcze oraz administracyjno-porządkowe, które wynikają z ustawy o Policji.

– Powinniśmy się zastanawiać, jak w przypadku każdej służby, czy uprawnienia lub działania, które będą podejmowane, są adekwatne do tego, co jest nam potrzebne. Pojawiające się obawy opozycji, ekspertów i organizacji związane są przede wszystkim z uprawnieniami dla tej służby, jeżeli chodzi o tzw. kontratyp, bo tak to prawnie się nazywa, do art. 269a, gdzie pewnym organom dajemy prawo do tego, żeby naruszały bezpieczeństwo, czyli łamały np. pewne zabezpieczenia w celu realizacji swoich celów – mówi Mirosław Maj.

Projekt zmiany ustawy o Policji przewiduje, że nową jednostką będzie kierować komendant Centralnego Biura Zwalczania Cyberprzestępczości i będzie podlegać komendantowi głównemu Policji. Komendanta nowej służby będzie jednak powoływał minister spraw wewnętrznych.

– Historia, nie tylko w Polsce, pokazuje, że ktoś mając pewne uprawnienia, nadużywa ich i wykonuje je niezgodnie z prawnymi aspektami, są takie zagrożenia, powinniśmy się temu przypatrywać. Natomiast z drugiej strony trudno sobie wyobrazić dzisiaj skuteczne działanie jakiejkolwiek służby, która musi działać i stawać w szranki z przestępcami, którzy dysponują bardzo dużymi środkami, są bardzo sprawni, bez posiadania uprawnień i narzędzi do skutecznej walki. Chodzi o to, żebyśmy potrafili je odpowiednio kontrolować – wskazuje prezes Fundacji Bezpieczna Cyberprzestrzeń.

Poza powołaniem Centralnego Biura Zwalczania Cyberprzestępczości powstanie też Fundusz Cyberbezpieczeństwa w wysokości ok. 500 mln zł. W jego ramach mają być finansowane inicjatywy i zakupy.

– Oczywiście to nie jest tak, że Policja polska nie walczy z tym zjawiskiem, nie ściga przestępstw komputerowych, robi to od wielu lat, natomiast środki, które do tej pory na to przeznaczaliśmy, w mojej ocenie są niewystarczające. I dzisiaj mówimy o istotnej zmianie. Takie istotne zmiany w wielu krajach nastąpiły już kilkanaście lat temu, np. w Wielkiej Brytanii czy w Holandii, i widać spore sukcesy i sporą skuteczność tego typu działań, więc to na pewno jest w mojej ocenie dobry kierunek – mówi Mirosław Maj.

Obecnie w polskiej Policji pracuje ok. 350 osób, w tym cywili, odpowiedzialnych za cyberbezpieczeństwo Polaków. Centralne Biuro Zwalczania Cyberprzestępczości swoją pełną zdolność operacyjną ma osiągnąć najpóźniej w 2025 roku.

Źródło: innowacje.newseria.pl

Problem braku pracowników w rolnictwie pomogą rozwiązać drony. Sadzą drzewa, czuwają nad uprawami i mogą zwiększyć plony

Drony są coraz popularniejsze, lecz także coraz bardziej zaawansowane technologicznie. Dzięki innowacjom, które coraz częściej można zmieścić na pokładzie bezzałogowców, niewielkie latające maszyny mogą już np. sadzić drzewa. Drony coraz częściej są wykorzystywane przez rolnictwo, zwłaszcza że rynek ten zmaga się w wyniku pandemii z brakiem personelu. Autonomiczne pojazdy latające mogą zastąpić ludzi, m.in. analizując i pozwalając zwiększyć plony upraw.

– Bezzałogowce w dzisiejszym świecie stają się coraz bardziej popularne i mają coraz nowsze zastosowanie. Od jakiegoś czasu bezzałogowce, czy to latające, jeżdżące, chodzące, czy pływające, coraz częściej są wykorzystywane m.in. w rolnictwie, w tym do sadzenia drzew czy roślin, a także do rozsiewania niektórych nawozów i oprysków. Ta technologia jest jak najbardziej realizowana i będzie popularyzowana – mówi agencji informacyjnej Newseria Innowacje Damian Kacperek, prezes zarządu Instytutu Rolnictwa Precyzyjnego w Toruniu.

Drony zaczynają być wykorzystywane na szeroką skalę. Kanadyjski start-up Flash Forest chce za ich pomocą zasadzić miliard drzew w ciągu najbliższych ośmiu lat. Rój dronów  wyposażonych w minidziała, z których wystrzeliwać będą specjalną mieszankę szybko kiełkujących nasion drzew, grzybów i nawozów, mają wykonać to zadanie dziesięciokrotnie szybciej i nawet 80 proc. taniej, niż zrobiliby to ludzie. Tych w rolnictwie brakuje, co uwypukliła jeszcze bardziej pandemia koronawirusa.

– Dużym problemem w rolnictwie jest brak personelu. Zastąpić go mogą bezzałogowce – mówi Damian Kacperek. – Drony już w tej chwili analizują uprawy, sadzą rośliny i ten nurt będzie postępował. Instytut Rolnictwa Precyzyjnego jest przykładem tego, jak te bezzałogowce można wykorzystywać w gospodarstwach rolnych i że to już nie jest science fiction, tylko to jest realne narzędzie, które pomaga rolnikowi obniżyć koszty i zwiększyć plonowanie upraw.

Jak wskazuje ekspert, chociaż drony są coraz bardziej zaawansowane technologicznie i coraz częściej wyposażane są w sztuczną inteligencję, to na razie nie są w stanie w pełni zastąpić człowieka.

– Drony cały czas są dosyć prostymi rozwiązaniami. Wysłane na zaprogramowaną misję będą ją realizować zgodnie z planem, jednak gdy pojawi się jakikolwiek problem, one w sposób autonomiczny nie są w stanie podejmować bardziej zaawansowanej decyzji. Są oczywiście prowadzone prace nad różnego rodzaju algorytmami sztucznej inteligencji, lecz jest to dosyć trudne do wdrożenia – mówi prezes zarządu Instytutu Rolnictwa Precyzyjnego. – Technologie stają się jednak coraz lepsze, coraz sprawniejsze, oprogramowanie jest coraz bardziej doskonalsze. Robot jest w stanie pracować 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, nie męczy się, nie choruje, nie bierze urlopu. Ta technologia będzie postępowała.

Już teraz drony znajdują zastosowanie w rolnictwie na całym świecie. W Azji popularne są opryski upraw ryżu z wykorzystaniem bezzałogowców, ponieważ uprawy znajdują się zwykle w wodzie. Drony pozwalają dużo sprawniej i wydajniej prowadzić uprawy. Na rynku europejskim maszyny te jednak nie są wykorzystywane w tak dużym stopniu.

– W Europie gospodarstwa rolne wykorzystują drony głównie do analiz stanu zdrowia upraw, poszukiwań chorób, szkodników, różnych patogenów na uprawie w celu jej szybkiej diagnozy oraz szybkiej eliminacji problemu – wskazuje Damian Kacperek.

innowacje.newseria.pl

Prof. Soroka: Polska zbrojeniówka stawia na zagraniczne technologie, zamiast rozwijać własne. Szansą są systemy dronowe

0

– Branża zbrojeniowa od zawsze zarówno w Polsce, jak i na świecie wyróżniała się innowacyjnością – ocenia prof. Paweł Soroka. W ostatnim czasie sektor stawia jednak głównie na import nowych technologii i elementów zbrojeń, zamiast rozwijać własne, rodzime systemy. Jak wskazuje na przykładzie zakupu pocisków taktyczno-operacyjnych, zamiast wykorzystać systemy największej prywatnej firmy z sektora –WB Electronics, zdecydowano się na amerykańskie pociski bez wsparcia dla polskiego przemysłu. Szansą dla polskich firm w zakresie obronności są natomiast drony, jednak i w tym segmencie potrzebny jest jeden, silny program krajowy, który pozwoli produkować nowoczesne statki powietrzne.

– Branża zbrojeniowa od zawsze zarówno w Polsce, jak i na świecie wyróżniała się innowacyjnością i pierwsze nowe technologie najpierw były wdrażane właśnie w przemyśle wojskowym, obronnym, zbrojeniowym – wskazuje w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Innowacje prof. Paweł Soroka, pracownik naukowy Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, koordynator Polskiego Lobby Przemysłowego im. Eugeniusza Kwiatkowskiego.

Jak wskazują eksperci, od jakiegoś czasu w polskiej zbrojeniówce uwidacznia się trend wygaszania rozwoju krajowych fabryk. Dla przykładu zadania kompleksu pancernego w Gliwicach ograniczono do remontów starych czołgów T-72 i asystowania Niemcom w modernizacji Leopardów. 14 lipca przedstawiciele rządu poinformowali o zamiarze zakupu za ok. 23 mld zł 250 amerykańskich czołgów M1A2 Abrams SEPv3. To z kolei może oznaczać likwidację Zakładów Mechanicznych Bumar-Łabędy i Obrum, które zajmują się remontami dotychczas używanych PT-91 i Leopardów.

Sektor stawia też na zakup zagranicznych systemów, a nie rozwój produkowanych w Polsce.

– Mamy pewne technologie wojskowe, które są wdrażane albo zostały wdrożone, które są stosunkowo nowoczesne, np. stacje radiolokacyjne produkowane przez PIT-RADWAR czy systemy produkowane przez największą polską prywatną firmę z sektora – WB Electronics. Te systemy służą m.in. do kierowania ogniem systemów w czołgach czy też miały być użyte w programie Homar, czyli pocisków taktyczno-operacyjnych ziemia–ziemia. Niestety kupiliśmy amerykańskie HIMARS-y bez offsetu, co oznacza, że nasze zdolności w tym zakresie nie tylko nie zostaną wykorzystane, ale nie pozyskamy nowych technologii od Amerykanów, które by mogły jeszcze te zdolności technologiczne, np. WB Electronics, powiększyć – wskazuje koordynator Polskiego Lobby Przemysłowego.

Jak wskazują eksperci, przemysł zbrojeniowy powinien być motorem napędowym gospodarki oraz źródłem innowacji i nowych technologii, które można przenieść do przemysłu. Tymczasem w nowym programie Polityka Przemysłowa Polski, mającym określać priorytetowe kierunki rozwoju krajowego przemysłu w najbliższych latach, sektor zbrojeniowy całkowicie pominięto. Sytuację miał zmienić program modernizacyjny Wilk, w ramach którego nowe czołgi dla Sił Zbrojnych RP MON miał pozyskać z udziałem polskiego przemysłu, jednak ostatecznie zdecydowano się na zakup amerykańskich Abramsów bez offsetu, czyli bez zamówień w polskim przemyśle.

Jak ocenia prof. Paweł Soroka, szansą dla polskich firm w sektorze zbrojeniowym wciąż są drony.

– Mamy pewne osiągnięcia, jeśli chodzi o drony, tylko tutaj jest taka słabość, że nie ma koncentracji prac. Jest kilka programów, które rywalizują ze sobą.  Natomiast powinien powstać jeden silny program, strategiczny, państwowy, i żebyśmy byli w stanie wyprodukować nowoczesne drony – wskazuje ekspert.

Innym kierunkiem dla polskich firm w zakresie obronności może być rozwijanie paliw alternatywnych m.in. właśnie dla sektora zbrojeniowego.

– Najbardziej przyszłościowym paliwem alternatywnym, za którym także ja się opowiadam, jest wodór, jednak wymaga jeszcze czasu. Obecnie są zbyt wysokie koszty ekonomiczne, ale w tym kierunku należy prowadzić badania – ocenia koordynator Polskiego Lobby Przemysłowego.

Źródło: innowacje.newseria.pl

Polskie firmy zainteresowane udziałem w nowych programach kosmicznych UE. Branża czeka też na przyjęcie przez rząd programu kosmicznego

W bazie Europejskiej Agencji Kosmicznej na koniec ub.r. było zarejestrowanych 345 podmiotów z Polski. To wciąż niewiele w porównaniu np. z Hiszpanią, która ma tam 670 swoich przedsiębiorstw. W Polsce sektor kosmiczny rozwija się stosunkowo od niedawna, jednak ambicje są duże. Zgodnie z założeniami rządowej Strategii Kosmicznej obroty na tym rynku do 2030 roku mają stanowić już 3 proc. łącznych obrotów sektora kosmicznego w Europie. Wiele polskich firm jest już dziś zainteresowanych udziałem w nowych programach kosmicznych UE. – Bez wsparcia administracji i polskich przedstawicieli w KE pozyskiwanie dużych kontraktów nie jest do końca możliwe – mówi Paweł Wojtkiewicz, prezes Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego. Branża wciąż czeka także na przyjęcie Krajowego Programu Kosmicznego.

– UE od pewnego czasu zaczyna mocno inwestować w sektor kosmiczny. Oprócz dwóch flagowych programów – Copernicus i Galileo – Komisja Europejska zadecydowała o tym, żeby zainwestować duże pieniądze także w inne obszary, np. w telekomunikację satelitarną. I tutaj – zarówno w tych dużych, flagowych, jak i w tych nowych programach – polskie podmioty powinny znaleźć swoje miejsce – wskazuje w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Paweł Wojtkiewicz.

Parlament Europejski przyjął w kwietniu br. nową politykę kosmiczną UE na lata 2021–2027. Ma ona wzmocnić rolę Europy jako jednego z liderów w tym sektorze, pobudzić innowacje i zapewnić ściślejszą współpracę między podmiotami w branży. W nadchodzących sześciu latach UE przeznaczy na realizację swoich programów kosmicznych w sumie 14,8 mld euro, z czego ponad 9 mld euro trafi do Galileo (własny system nawigacji satelitarnej UE) oraz EGNOS (system nawigacji dla lotnictwa, marynarki i użytkowników na lądzie). Kolejne 5,4 mld euro UE przeznaczy zaś na program Copernicus – najbardziej zaawansowany na świecie system obserwacji Ziemi.

– W ramach programu Copernicus spływają do nas ogromne ilości danych z przestrzeni kosmicznej, ze wszystkich satelitów, które krążą wokół Ziemi. Te dane należy w odpowiedni sposób przetworzyć, co umożliwia nam tworzenie różnych produktów i usług, a granicą tego, jak możemy je wykorzystać, jest tak naprawdę tylko wyobraźnia. I tutaj pole do popisu dla polskich przedsiębiorstw też jest bardzo duże – zapewnia ekspert. – Polskie podmioty mogą też odegrać bardzo dużą rolę w kolejnej generacji programu Galileo.

Obok flagowych programów UE przeznaczy też 440 mln euro na dwie nowe inicjatywy: program SSA (monitorowanie sytuacji w przestrzeni kosmicznej i ochrona przed zagrożeniami kosmicznymi) oraz GOVSATCOM (niezależna i bezpieczna łączność satelitarna dla rządów i administracji).

– Na świecie są realizowane bardzo ambitne przedsięwzięcia, inicjatywy prywatnych przedsiębiorstw, takich jak choćby SpaceX, które umieszczają na orbicie wokół Ziemi konstelacje setek tysięcy swoich satelitów. Unia Europejska też chce być liczącym się graczem w tej grze i posiadać własną konstelację. Pytanie, jak odnajdą się w tym projekcie polskie podmioty – mówi prezes Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego i jednocześnie dyrektor obszaru space w GMV Innovating Solutions.

Na koniec ubiegłego roku w bazie ESA (EMITS) było zarejestrowanych 345 podmiotów z Polski (dla porównania liczba podmiotów z Hiszpanii to ok. 670, a z Czech – 220), które aktywnie działają w branży kosmicznej. Duża ich część jest zainteresowana uczestnictwem w nowych unijnych programach, ale – jak podkreśla ekspert – potrzeba im w tym celu rządowego wsparcia.

 Administracja powinna wspierać polskie podmioty w staraniach o to, żeby pozyskiwać nowe kontrakty na poziomie tych dużych programów. Bez tego wsparcia administracji i naszych przedstawicieli w Komisji Europejskiej pozyskiwanie dużych kontraktów nie jest do końca możliwe. A są to kontrakty bardzo atrakcyjne, mówimy o systemach obserwacji Ziemi, o systemach Galileo czy wreszcie projektach dotyczących telekomunikacji satelitarnej – mówi Paweł Wojtkiewicz.

Europejski przemysł kosmiczny jest numerem dwa na świecie (po amerykańskim). Zatrudnia ok. 231 tys. profesjonalistów, a jego wartość jest wyceniana na 53–62 bln euro. Około 1/3 światowej produkcji satelitów przypada właśnie na Europę. Według ESA każde 1 euro wydane na branżę kosmiczną generuje kolejnych 6 euro korzyści społeczno-gospodarczych.

W Polsce ta branża rozwija się dopiero od momentu przystąpienia do ESA w 2012 roku, ale rodzime firmy już uczestniczą w wielu dużych europejskich projektach. Przyjęta przez rząd w 2017 roku Polska Strategia Kosmiczna zakłada, że ich obroty do 2030 roku mają stanowić już 3 proc. łącznych obrotów sektora kosmicznego w Europie. Rząd wymienia go też jako jeden z potencjalnych motorów rozwoju gospodarczego. Branża czeka jednak na przyjęcie kolejnego strategicznego dokumentu – Krajowego Programu Kosmicznego (KPK), nad którym prace ruszyły już cztery lata temu. Celem programu ma być zbudowanie systemu optymalnych narzędzi wsparcia doradczego, finansowego i edukacyjnego dla sektora kosmicznego oraz instytucji realizujących i wspierających polską politykę kosmiczną.

– Wciąż czekamy na ten dokument, bo jest on bardzo ważny dla branży. Obok programów ESA Krajowy Program Kosmiczny jest kolejnym solidnym filarem, na którym będzie opierać się polski sektor kosmiczny. Wiemy już, że część KPK ma być finansowana z Krajowego Planu Odbudowy, w którym znalazły się dwa elementy dotyczące przemysłu kosmicznego. Jest to budowa tzw. segmentu naziemnego – pozwalającego gromadzić, przetwarzać i udostępniać dane satelitarne – oraz budowa konstelacji satelitów obserwacyjnych. Liczymy na to, że Krajowy Plan Odbudowy zostanie przyjęty z tymi elementami – mówi prezes Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego.

Pod koniec lipca projekt Krajowego Programu Kosmicznego na lata 2021–2026 trafił do prekonsultacji społecznych. Zakłada on realizację działań w ramach czterech priorytetów: budowa zdolności konstruowania i wynoszenia obiektów kosmicznych, budowa Systemu Satelitarnej Obserwacji Ziemi MikroGlob, budowa Narodowego Systemu Informacji Satelitarnej (NSIS) i rozbudowa Narodowego Systemu Bezpieczeństwa Kosmicznego. Ministerstwo Rozwoju, Przedsiębiorczości i Technologii czeka na uwagi do dokumentu do 16 sierpnia.

Źródło: biznes.newseria.pl