Strona główna Blog Strona 109

Sejm/ Komisja pozytywnie zaopiniowała projekt nowelizacji dotyczący uczelni zawodowych

Projekt nowelizacji dotyczący uczelni zawodowych pozytywnie zaopiniowała w środę sejmowa Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży. Zakłada on m.in. umożliwienie uczelni posiadającej status uczelni zawodowej i spełniającej określone warunki używania w swojej nazwie wyrazów „akademia praktyczna”.

Projekt nowelizacji ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce oraz ustawy – Przepisy wprowadzające ustawę – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce, przygotował resort edukacji i nauki. Przewiduje on umożliwienie uczelni posiadającej status uczelni zawodowej i spełniającej określone warunki używania w swojej nazwie wyrazów „akademia praktyczna”. Poza tym uczelnie, które spełniać będą określone kryteria, będą miały też możliwość prowadzenia studiów przygotowujących do wykonywania zawodu nauczyciela bez konieczności posiadania porozumienia o współpracy przy prowadzeniu tych studiów zawartego z uczelnią posiadającą osiągnięcia w działalności naukowej w dyscyplinie, do której jest przyporządkowany kierunek tych studiów.

Z projektu wynika też, że akademie praktyczne będą mogły prowadzić studia przygotowujące do wykonywania zawodu nauczyciela bez konieczności posiadania porozumienia zawartego z uprawnioną uczelnią. „Proponowane regulacje pozwolą uczelniom zawodowym wyróżniającym się ugruntowaną i stabilną pozycją w systemie szkolnictwa wyższego i nauki oraz odpowiednią jakością prowadzonego kształcenia usamodzielnić się w prowadzeniu studiów przygotowujących do wykonywania zawodu nauczyciela” – czytamy w uzasadnieniu.

Projekt pozytywnie zaopiniowała w środę sejmowa komisja edukacji, nauki i młodzieży. Za przyjęciem projektu opowiedziało się 15 posłów, 12 było przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu. Przyjęto go z poprawkami legislacyjno-porządkującymi Biura Legislacyjnego. Zdecydowano się także na poprawkę, która zamienia w noweli słowa „akademia praktyczna” na „akademię nauk stosowanych”.

Podczas rozpatrywania projektu wniosek o odrzucenie ustawy w całości złożyła posłanka KO Krystyna Szumilas, która zgłaszała szereg uwag. Wraz z posłami Lewicy Agnieszką Dziemianowicz-Bąk i Marcinem Kulaskiem domagała się przeprowadzenia wysłuchania publicznego projektu nowelizacji oraz przekazania go do podkomisji stałej ds. nauki i szkolnictwa wyższego.

Według wiceministra edukacji i nauki Wojciecha Murdzka „ważny w rozwoju uczelni jest aspekt dobrego wizerunku”. „Chcemy, żeby te najlepsze wyższe szkoły zawodowe mogły zrealizować to, co było przedmiotem pytań i inicjatyw” – przekonywał.

Murdzek wskazał na pozytywne skutki nowych przepisów, m.in. „uelastycznienie możliwości kształcenia nauczycieli oraz uniknięcie podwójnego wypłacania stypendiów dla doktorantów”. Jego zdaniem, „projekt noweli w pełni odzwierciedla i satysfakcjonuje środowisko, i przyczyni się do dobrego rozwoju uczelni zawodowych”.

Podczas posiedzenia komisji Szumilas zwracała uwagę na – jej zdaniem – „grzechy nowelizacji”. „To jest ustawa, która nie dotyczy tylko zmiany nazwy uczelni, ale będzie powodować zamęt w głowach studentów, rodziców, pracodawców. Uderza w system kształcenia nauczycieli, obniża standardy kształcenia nauczycieli, pozwala poza systemem, bez oceny i wsparcia naukowego, prowadzić kształcenie nauczycieli, bez zachowania pewnych standardów” – podkreśliła posłanka KO.

Poseł Lewicy Marcin Kulasek także poddawał pod wątpliwość proponowaną zmianę nazwy uczelni zawodowych na akademie nauk stosowanych. Przytoczył negatywną opinię Polskiej Akademii Nauk, według której miano akademii powinno być zarezerwowane wyłącznie dla szkół wyższych prowadzących badania naukowe.

Zdaniem Dziemianowicz-Bąk „mamy do czynienia z ustawą, która odwraca system kształcenia nauczycieli, obniżając jego standard”. Postulowała wysłuchanie publiczne dla projektu ustawy, w którym wzięliby udział przedstawiciele strony społecznej, m.in. środowisko nauczycieli oraz środowisko oświatowe.

Przedstawiciele środowisk uczelni zawodowych, obecni na posiedzeniu komisji, wypowiadali się natomiast przychylnie o projekcie nowelizacji. Podkreślali, że „nazwa +akademia nauk stosowanych+ lepiej oddaje charakter uczelni, bo kształcą one na profilu praktycznym, prowadzą badania wdrożeniowe”. W odpowiedzi na zarzuty posłów opozycji, zapewnili, że po przyjęciu przepisów, system kształcenia nauczycieli nie ucierpi.

Komisja po pozytywnym zaopiniowaniu nowelizacji zdecydowała, że posłem sprawozdawcą na posiedzeniu plenarnym Sejmu będzie Zbigniew Dolata (PiS).

W projekcie nowelizacji dot. uczelni zawodowych wskazano, że „rozwiązania te zapewnią uczelniom zawodowym większą rozpoznawalność i renomę w lokalnych społecznościach, a także będą stanowiły dodatkowy bodziec do dalszego rozwijania potencjału organizacyjnego i podnoszenia jakości prowadzonego kształcenia”. Dodano, że dzięki nowemu rozwiązaniu zwiększy się rozpoznawalność tej grupy uczelni na rynku edukacyjnym, co przyczyni się do ich pozytywnego odbioru w otoczeniu społeczno-gospodarczym, prowadzi studia pierwszego lub drugiego stopnia lub jednolite studia magisterskie na co najmniej pięciu kierunkach. Z uzasadnieniu projektu wynika, że weryfikacja spełniania przez uczelnię zawodową (publiczną i niepubliczną) wskazanych powyżej warunków będzie przeprowadzana na podstawie danych zawartych w Zintegrowanym Systemie Informacji o Szkolnictwie Wyższym i Nauce POL-on.

Uczelnia zawodowa będzie mogła uzyskać pozwolenie na prowadzenie studiów bez konieczności zawarcia porozumienia, jeżeli m.in. w okresie dwóch lat akademickich poprzedzających rok akademicki, w którym złożono wniosek liczba studentów kształcących się w uczelni wynosi co najmniej 250, z czego ponad 50 proc. studentów kształci się na studiach stacjonarnych i co najmniej 50 proc. nauczycieli akademickich jest zatrudnionych w tej uczelni jako podstawowym miejscu pracy.

Przewiduje się, że projektowana ustawa wejdzie w życie po upływie 14 dni od dnia ogłoszenia.(PAP)

Źródło: naukawpolsce.pap.pl

Włochy/ Naukowcy odkryli 14 żyjących potomków Leonarda da Vinci

Ustalono tożsamość 14 żyjących potomków Leonarda da Vinci – ogłosili badacze, kompletując jego drzewo genealogiczne. Zrekonstruowali 21 pokoleń w prostej linii z ojca na syna, począwszy od 1331 roku. To rezultat dekad prac i badań DNA.

Trzynastu z czternastu męskich potomków wywodzących się z rodziny geniusza renesansu dotąd nie znano.

Wyniki badań zostały opublikowane w piśmie “Human Evolution”, a przedstawili je założyciel muzeum Leonarda da Vinci Alessandro Vezzosi i prezes stowarzyszenia Dziedzictwo Leonardo da Vinci – Agnese Sabato.

Naukowcy przypomnieli, że w 2016 roku zidentyfikowali 35 potomków artysty, choć w większości nie w linii prostej. Był wśród nich światowej sławy reżyser filmowy, teatralny i operowy Franco Zeffirelli, zmarły dwa lata temu.

Vezzosi wyjaśnił we wtorek Ansie, że żyjący bezpośredni potomkowie, pochodzący od ojca artysty i przyrodniego brata mają od 1 roku do 85 lat. Nie mieszkają w miejscowości Vinci koło Florencji, skąd pochodził Leonardo, ale w okolicznych gminach w Toskanii. Są wśród nich urzędnik, geometra, rzemieślnik.

Ich DNA zostanie dokładnie zbadane w najbliższych miesiącach – poinformował autor badań.

Źródło: https://naukawpolsce.pap.pl

PIE: 80 proc. inwestycji publicznych w UE to wydatki na zdrowie i edukację

80 proc. wszystkich inwestycji publicznych w krajach unijnych to wydatki na zdrowie i edukację – stwierdzono w raporcie Polskiego Instytutu Ekonomicznego. W Europie Środkowo-Wschodniej i Południowej stanowią one średnio 6,4 proc. PKB, a w pozostałych państwach UE – 8,7 proc.

Jak wskazali autorzy raportu PIE „Czy państwo może być dobrym inwestorem?”, roczne stopy zwrotu z inwestycji państwa w edukację i zdrowie obywateli mogą przekraczać 10 proc.

„Tylko 20 proc. wszystkich inwestycji publicznych w krajach UE stanowią wydatki na infrastrukturę. Pozostałe 80 proc. można zaklasyfikować jako inwestycje w kapitał ludzki, czyli wydatki na zdrowie i edukację obywateli” – czytamy. Dodano, że wśród inwestycji prywatnych 12 proc. kierowanych jest na rozwój kapitału ludzkiego.

Według podanych w raporcie szacunków Komisji Europejskiej, odsetki od zaciągniętego przez poszczególne państwa długu publicznego wyniosą w 2022 r. 1,2 proc. w relacji do PKB i będą o 0,3 punktu procentowego niższe niż przed kryzysem pandemicznym, pomimo znaczącego wzrostu długów publicznych w poszczególnych krajach.

„To dobry czas na planowanie inwestycji publicznych, przede wszystkim w kapitał ludzki, gdyż to stymuluje wzrost, przekładając się na wyższe PKB, płace oraz wpływy podatkowe w przyszłości” – uważają autorzy raportu i proponują poszerzenie definicji inwestycji publicznych. „W nowym ujęciu zawierałaby ona nie tylko tradycyjnie rozumiane inwestycje w kapitał fizyczny – np. budynki i drogi, ale także te w kapitał ludzki, czyli edukację i zdrowie obywateli” – wyjaśnia kierownik zespołu makroekonomii PIE Jakub Sawulski.

Zdaniem analityków ekspansywna polityka fiskalna będzie możliwa tak długo, jak długo stopy procentowe pozostaną na obecnym, niskim poziomie. „Próby oszacowania naturalnej stopy procentowej, czyli takiej która stabilizuje gospodarkę, pokazały że jej wysokość w skali globalnej systematycznie spada” – zaznaczono. Oceniono, że nie jest to chwilowy trend związany z pandemią czy będący skutkiem kryzysu finansowego sprzed dekady, ale zjawisko o charakterze stałym. „Naturalna stopa procentowa w rozwiniętych gospodarkach spadła między 1998 a 2016 r. z 2,5 proc. do 0,5 proc.” – czytamy.

W opinii autorów raportu trwały spadek stóp procentowych to okazja do uruchomienia nowych i poprawy jakości istniejących inwestycji publicznych. „Badania naukowe pokazują, że w długim okresie do najbardziej produktywnych inwestycji państwa należą wydatki związane z rozwojem dzieci i młodzieży, a więc inwestycje w żłobki, przedszkola oraz edukację publiczną” – podkreślono.

Dodano, że inwestycje publiczne są „ponadprzeciętnie efektywne” również w ochronie zdrowia, a wydatki na nią przyczyniają się do „zwiększenia produktywności pracowników, zmniejszenia liczby zwolnień lekarskich oraz wydłużenia okresu wykonywania pracy zawodowej przez obywateli”. Z kolei odpowiednio sfinansowana opieka profilaktyczna zmniejsza koszty leczenia w przyszłości – przykładem są m.in. obowiązkowe szczepienia czy programy przeciwdziałające otyłości wśród uczniów.

O ile większość inwestycji w kapitał fizyczny (maszyny, budynki, infrastrukturę) pochodzi z sektora prywatnego, to w przypadku inwestycji w kapitał ludzki zdecydowaną ich większość stanowią wydatki sektora publicznego – podkreślono. „W krajach UE, inwestycje w kapitał fizyczny stanowią 20,5 proc. w relacji do PKB, z czego aż 86 proc. pochodzi z sektora prywatnego” – napisano. Jeżeli chodzi o inwestycje w kapitał ludzki, to wynoszą one 11,2 proc. PKB, z czego 80 proc. pochodzi z sektora publicznego.

Wyliczono, że 75 proc. inwestycji publicznych w państwach UE jest skierowanych na rozwój kapitału ludzkiego. Proporcje tych wydatków różnią się w zależności od kraju i wynoszą między 50 a 90 proc. „Tak duża rozbieżność wynika głównie z różnic między krajami Europy Środkowo-Wschodniej i Południowej a pozostałymi państwami członkowskimi” – wyjaśniono. Państwa Europy Środkowo-Wschodniej oraz Południowej inwestują w kapitał ludzki średnio 6,4 proc. PKB, podczas gdy pozostałe kraje członkowskie – 8,7 proc. PKB.

Skutkiem może osłabienie długofalowego potencjału rozwojowego tych państw” – oceniono w raporcie. Według jego autorów ograniczenie inwestycji publicznych w krajach Europy Południowej było konsekwencją „restrykcyjnej polityki gospodarczej prowadzonej po kryzysie finansowym z końca pierwszej dekady XXI w”. (PAP)

Źródło: https://naukawpolsce.pap.pl

Trwają prace nad poszukiwaniem pozaziemskiej inteligencji. Według ekspertów odkrywane co jakiś czas dowody obecności obcych na Ziemi, takie jak UFO, są bezpodstawne

Naukowcy potwierdzili istnienie ponad 4 tys. egzoplanet krążących wokół innych gwiazd w naszej galaktyce. Prawdopodobnie jednak mogą być ich nawet biliony. Jednym z najlepszych narzędzi, jakich naukowcy potrzebują, aby zawęzić poszukiwania światów nadających się do zamieszkania, jest koncepcja „strefy nadającej się do zamieszkania”. Dzięki nowym teleskopom szanse na znalezienie pozaziemskiego życia rosną, choć dotąd żaden nie uwiecznił śladów pozaziemskiej cywilizacji. Potwierdzenie jej istnienia mogłoby być przełomem dla ludzkości, jednak jak dotąd wszelkie rzekome znaki pozostawione przez obcą cywilizację się nie potwierdziły. – UFO nie mają nic wspólnego ze statkami obcych – mówi dr Piotr Witek z Planetarium Centrum Nauki Kopernik.

Wraz z teleskopami najnowszej generacji rosną szanse na znalezienie pozaziemskiego życia. Kosmiczny teleskop TESS NASA odkrył ponad 2,2 tys. kandydatów na planety pozasłoneczne, wśród nich wiele podobnych do Ziemi. Teleskop Jamesa Webba może wykryć oznaki atmosfery podobnej do naszej – tlen, dwutlenek węgla czy metan. Zdaniem naukowców trudno wytłumaczyć dużą ilość metanu w atmosferze czymś innym niż życie. Przyszłe teleskopy mogą nawet wykryć oznaki fotosyntezy, czyli przemiany światła w energię chemiczną przez rośliny, lub nawet konkretne gazy i cząsteczki sugerujące obecność życia zwierzęcego. Życie można znaleźć, obserwując odbijane przez planety światło gwiazd. Produkowany przez rośliny chlorofil odbija światło bliskiej podczerwieni. Inteligentne, technologiczne życie może powodować zanieczyszczenie atmosfery, tak jak ma to miejsce na naszej planecie, również wykrywalne z daleka.

– Istnienie innego życia w kosmosie jest trudne do potwierdzenia, co nie znaczy, że jest niemożliwe. Pewne działania w tę stronę już są podejmowane, od lat 90. odkrywamy planety krążące dookoła innych gwiazd i w miarę postępu badań nad tymi planetami badamy skład atmosfer niektórych z nich. Zawartość tych atmosfer może wskazywać na występowanie życia na danej planecie – tłumaczy w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Innowacje dr Piotr Witek z Planetarium Centrum Nauki Kopernik.

Potwierdzono, że w naszej galaktyce istnieje ponad 4 tys. egzoplanet krążących wokół innych gwiazd, ale prawdopodobnie liczba ta wynosi biliony. Jednym z najlepszych narzędzi, jakich naukowcy potrzebują, aby zawęzić poszukiwania światów nadających się do zamieszkania, jest koncepcja znana jako „strefa nadająca się do zamieszkania”. Jest to odległość orbitalna od gwiazdy, przy której temperatury potencjalnie umożliwiłyby tworzenie się wody w stanie ciekłym na powierzchni planety. Wymaganych byłoby również wiele innych warunków: planeta o odpowiednich rozmiarach z odpowiednią atmosferą i stabilna gwiazda, która nie jest podatna na wybuchy. Planet, które spełniałyby wszystkie warunki, dotychczas nie udało się znaleźć

– Życie inteligentne, nawet jeśli nie chce się komunikować, to wytwarza sygnały, które bylibyśmy w stanie odkryć na większych dystansach. Chodzi tu głównie o sygnały radiowe czy też w innych formach promieniowania, ale także możliwe jest, że wysyła statki kosmiczne do innych układów planetarnych. Nasza cywilizacja, choć osiągnęła kosmos zaledwie 60 lat temu, już wysłała sondy kosmiczne w podróż przez cały Układ Słoneczny i pięć z naszych statków kosmicznych opuści go na zawsze  – wskazuje badacz.

Naukowcy od 60 lat skanują niebo w poszukiwaniu sygnałów radiowych, które mogą mieć sztuczne pochodzenie. W przeciwieństwie do fal radiowych, które kosmos wytwarza naturalnie, oczekuje się, że sygnały od istot pozaziemskich będą bardzo przypominać transmisje, których ludzie używają do komunikacji, i obejmowałyby bardzo wąski zakres częstotliwości radiowych. Miałyby również charakterystyczny „dryf” wskazujący, że źródło przemieszcza się w kierunku Ziemi lub od niej, czyli wskazówkę, że źródło radiowe pochodzi z odległego obiektu kosmicznego, takiego jak planeta krążąca wokół gwiazdy.

W 2020 roku teleskop radiowy Parkesa w Nowej Południowej Walii w Australii, prowadzony przez Commonwealth Scientific and Industrial Research Organization (CSIRO), wykrył niewyjaśniony sygnał radiowy pochodzący z Proximy Centauri, najbliższej Słońca gwiazdy. Wydawało się, że może być to sygnał od obcej cywilizacji, jednak zdaniem naukowców jest to mało prawdopodobne. Głośno było również  o sygnale „Wow!” odebranym przez Obserwatorium Radiowe Uniwersytetu Stanowego Ohio  w 1977 roku. Ta niezwykle jasna fala początkowo wyglądała jak prawdziwa detekcja SETI, jednak nikt nie był w stanie jej zweryfikować ani odnaleźć ponownie.

– Gdyby okazało się, że nie jesteśmy jedynym życiem czy też wręcz jedyną inteligencją w naszym kosmosie, byłby to duży przełom dla ludzkości w wielu kategoriach: filozoficznych, naszego postrzegania świata, a także prawdopodobnie w kategoriach tego, jak traktujemy siebie tu nawzajem. Poznanie prawdziwego obcego pozwoliłoby nam łatwiej dostrzec, że inny człowiek tak naprawdę się od nas specjalnie nie różni. Poza tym otworzyłoby fantastyczne pole nowych badań dla nauki i było inspiracją dla wielu dzieł kultury przekonuje ekspert.

Mimo zaawansowanych technologii wciąż jednak nie udało się odkryć śladów, które bez żadnych wątpliwości wskazywałyby na istnienie obcej cywilizacji. Takim śladem nie są również niezidentyfikowane obiekty latające (UFO). W kwietniu 2021 roku Pentagon potwierdził autentyczność trzech nagrań, na których widać niezidentyfikowane obiekty latające (nagrania z 2019 roku). Wciąż nie wiadomo, czym były, lecz szanse, że były to statki obcej cywilizacji, są niewielkie.

– Obowiązkiem każdej armii jest identyfikowanie obiektów, które znajdą się w przestrzeni powietrznej danego kraju. Niektórych z nich nie da się zidentyfikować od razu, niektóre z nich wymykają się nawet przez dłuższy czas identyfikacji. I tym właśnie są owe UFO. Traktujmy tę nazwę dosłownie: niezidentyfikowane obiekty latające to obiekty, które unoszą się w powietrzu, których nie potrafimy zidentyfikować. Nie ma to nic wspólnego ze statkami obcych – przekonuje dr Piotr Witek.

Od lat krążą teorie spiskowe, że przedstawiciele innych cywilizacji pojawili się już na Ziemi. Inne, że Amerykanie przetrzymują obcych w podziemnych laboratoriach.

– Gdyby nawet jakaś obca inteligencja zdecydowała się pokonać te olbrzymie dystanse dzielące planety, raczej trudno spodziewać się, żeby zrobiła to po to, żeby następnie ukrywać się przed jedyną istotą inteligentną, z którą jest w stanie się skontaktować w tym Układzie Słonecznym, albo np. żeby wygniatać kręgi w zbożu – wyjaśnia ekspert z Planetarium Centrum Nauki Kopernik.

Źródło: https://innowacje.newseria.pl