Strona główna Blog Strona 13

Roboty zyskają jeszcze większe możliwości dzięki zastosowaniu elastycznej e-skóry. Technologia może przynieść rewolucję w chirurgii małoinwazyjnej

Zespół naukowców z Uniwersytetu w Edynburgu opracował elektroniczną skórę. Odkrycie przyczyni się do rozwoju miękkich robotów, które osiągną dużo wyższy niż obecnie poziom biomimetyzmu – urządzenia zyskają fizyczną samoświadomość podobną do tej, jaką wykazują ludzie i zwierzęta. To kluczowe na przykład dla usprawnienia przebiegu zabiegów chirurgicznych, wykonywanych w sposób małoinwazyjny lub przez dostęp endoskopowy. Możliwości e-skóry nie ograniczają się jednak tylko do sal operacyjnych – ich właściwości będzie można wykorzystać między innymi w urządzeniach ubieralnych, mierzących parametry organizmu.

– Elastyczna e-skóra ma wielowarstwową strukturę i zawiera układ pikseli skóry do odbierania lokalnych i globalnych sekwencji robota miękkiego. Skóra ma strukturę modułową i przy jej wytwarzaniu zastosowano wypalanie laserowe i druk 3D. Jest wykonana z materiałów miękkich, takich jak silikon, ciekłe metale i sadza techniczna oraz ma grubość 1 mm. Zaprojektowaliśmy układ elektroniczny z czujnikami, który przesyła zmienne napięcie o określonej częstotliwości do układu pikseli skóry, i zarejestrowaliśmy reakcję skóry – wyjaśnia w rozmowie z agencją Newseria Innowacje dr Yunjie Yang z Instytutu Komunikacji Cyfrowej Uniwersytetu w Edynburgu.

Opracowana przez naukowców struktura ma ogromne znaczenie dla zwiększenia funkcjonalności miękkich robotów. Daje im poziom fizycznej samoświadomości podobny do tego, jaki mają ludzie i zwierzęta. Technologia ta jest w stanie wykryć szereg złożonych ruchów związanych ze zginaniem, rozciąganiem i skręcaniem, jakie zachodzą w każdej części urządzenia.

– Ruch i zmiana kształtu robotów miękkich wpływają na zmianę sygnału odbieranego ze skóry. Następnie sygnały te są przekazywane do procesora cyfrowego, który można porównać do mózgu robota. Opracowaliśmy metodę uczenia maszynowego, która ma służyć przełożeniu sygnałów ze skóry na trójwymiarowe kształty robota miękkiego – wskazuje dr Yunjie Yang.

E-skóra może znaleźć zastosowanie zwłaszcza w manipulatorach wykorzystywanych przy operacjach chirurgicznych, zwłaszcza w zabiegach małoinwazyjnych lub wykonywanych endoskopowo. W takich zastosowaniach niezwykle istotny jest kształt manipulatora, a przy tym nie można uzyskać o nim wizualnej informacji zwrotnej.

– Jeśli wyobrazimy sobie wykorzystanie manipulatora, żeby zajrzeć do wnętrza organizmu ludzkiego, w takiej sytuacji możliwości uzyskania informacji o bieżącej konfiguracji manipulatora są bardzo ograniczone, ale jednocześnie niezbędna jest bardzo ścisła kontrola nad manipulatorem. Można znaleźć alternatywne sposoby na ustalenie kształtu manipulatora lub wyposażyć manipulator w technologię propriocepcji, umożliwiającą świadomość ruchu. E-skóra jest prawdopodobnie bardziej odpowiednia do tego rodzaju zastosowań. Można zaprojektować e-skórę, która wygląda jak rękawiczka lub rękaw, który można nałożyć na manipulator i po przeprowadzeniu uczenia robota będzie można dokładnie ustalić konfigurację manipulatora bez żadnej wizualnej informacji zwrotnej – podkreśla dr Francesco Giorgio-Serchi, wykładowca w dziedzinie robotyki przemysłowej na Uniwersytecie w Edynburgu.

Jak mówią twórcy, główną zaletą e-skóry jest możliwość rekonstrukcji kształtu przedmiotu miękkiego w czasie rzeczywistym. Po nałożeniu tej struktury na manipulator lub na całą powierzchnię robota miękkiego można błyskawicznie uzyskać informacje na temat kształtu i ruchu przedmiotu.

– Kolejną zaletą technologii e-skóry jest to, że obecnie jest ona zaprojektowana w sposób modularny, czyli polega na budowie segmentów, które następnie można połączyć, aby pokryć nią dowolnego rodzaju powierzchnię. Opisujemy to w ten sposób, że technologia jest niezależna od kształtu przedmiotu – można jej użyć na manipulatorze miękkim, na dłoni, kuli, dosłownie na wszystkim, o ile da się pokryć daną powierzchnię e-skórą, można ją dowolnie kształtować. W naszym przypadku pierwszym zastosowaniem były manipulatory miękkie, ale nie ma przeszkód, aby stosować ją w branży tekstylnej, czyli na przykład w urządzeniach noszonych na ciele. Załóżmy, że chcemy monitorować parametry kinematyczne sportowca, aby zoptymalizować jego wyniki lub wprowadzić program rehabilitacji. W tym celu podstawą są informacje na temat kinematyki ruchu danej osoby. Do wszystkich tych zastosowań e-skóra będzie idealnym rozwiązaniem – przekonuje dr Francesco Giorgio-Serchi.

Obecnie twórcy pracują nad rozszerzeniem możliwości sensorycznych e-skóry, zarówno w przypadku ruchu ciała, jak i bodźców z otoczenia, dotyczących na przykład struktury, temperatury i ciśnienia. Rozwijana jest także technologia wytwarzania e-skóry. Naukowcy dążą do uproszczenia procesu i podniesienia jakości. Trwają prace nad prototypem robota miękkiego zintegrowanego z e-skórą.

– Jednocześnie aktywnie wspieramy ścieżki komercjalizacji technologii e-skóry w szpitalach. Mamy nadzieję, że w najbliższej przyszłości ta technologia może znaleźć szerokie zastosowania nie tylko w sektorze robotyki, ale także w wielu innych sektorach z korzyścią dla całego społeczeństwa – zaznacza dr Yunjie Yang.

Analitycy Emergen Research szacują, że światowy rynek technologii biomimetycznych, który był w 2019 roku wyceniany na 8,2 mld dol., do 2027 roku wypracuje roczny przychód sięgający 17,7 mld dol.

https://biznes.newseria.pl/

Polska ma coraz bardziej ambitne cele w zakresie morskiej energetyki wiatrowej. Potencjał Bałtyku może być jednak jeszcze większy

W polskiej części Bałtyku rozwijane są obecnie projekty morskich farm wiatrowych o łącznej mocy ok. 8,4 GW, w tym 5,9 GW z projektów tzw. fazy I oraz 2,5 GW z projektów tzw. fazy II. Tymczasem według analiz zleconych przez Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej potencjał jest dużo większy i wynosi nawet 33 GW, przy oczekiwanej rocznej produkcji energii na poziomie 130 TWh. – Bałtyk to jest nasze ogromne dobro narodowe, jego potencjał dla rozwoju energetyki wiatrowej jest przeogromny – mówi Alicja Chilińska-Zawadzka, dyrektorka generalna EDF Renewables Polska. Jak podkreśla, rozwój branży offshore nie tylko ma zapewnić tanią i zieloną energię, ale może być też kołem zamachowym polskiej gospodarki i przyczynić się do stworzenia tysięcy wysoko specjalistycznych miejsc pracy.

 Rozwój projektów w sektorze offshore przełoży się na stabilne, niezawodne źródła energii i bezpieczeństwo energetyczne Polski. Ma szansę stać się kołem zamachowym polskiej gospodarki i przyczynić się do rozwoju lokalnych łańcuchów dostaw. Aktualizacja polityki energetycznej państwa pokazuje, że moce w energetyce wiatrowej – zarówno na morzu, jak i na lądzie – zostały mocno zwiększone i jest to kierunek, w którym powinniśmy podążać – mówi agencji Newseria Biznes Alicja Chilińska-Zawadzka.

Zgodnie z przedstawionymi przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska założeniami scenariusza prognostycznego PEP 2040 do 2040 roku źródła niskoemisyjne, czyli OZE i atom, będą stanowić już ok. 74 proc. mocy zainstalowanych. Istotny udział będą w tym miały morskie elektrownie wiatrowe – prognozuje się, że w 2030 roku ich moc zainstalowana wyniesie 5,9 GW, a dekadę później – już 18 GW. W przypadku energetyki wiatrowej na lądzie te wartości mają wynieść odpowiednio 14 i 20 GW. Odnośnie do planowanej produkcji energii elektrownie morskie w 2040 roku mają jej dostarczać ok. 18 proc., a lądowe – ok. 14 proc.

Z ubiegłorocznego raportu „Potencjał morskiej energetyki wiatrowej w Polsce”, przygotowywanego na zlecenie Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, wynika, że potencjał tego sektora jest dużo większy i docelowo może sięgać 33 GW, przy oczekiwanej średniej rocznej produkcji energii na poziomie 130 TWh. W raporcie PSEW zidentyfikowano bowiem w polskiej części Morza Bałtyckiego 20 nowych obszarów, w tym 18 w wyłącznej strefie ekonomicznej i dwa na morzu terytorialnym, gdzie mogą dodatkowo powstać wiatraki o łącznej mocy niemal 18 GW i produkcji rzędu 70 TWh rocznie.

 Bałtyk to jest nasze ogromne dobro narodowe, jego potencjał dla rozwoju energetyki wiatrowej jest przeogromny – mówi dyrektorka generalna EDF Renewables Polska.

Offshore to jedna z najszybciej rozwijających się technologii odnawialnych źródeł energii nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. W polskiej części Morza Bałtyckiego obecnie trwają prace przygotowawcze do budowy pierwszych farm wiatrowych, z których prąd ma popłynąć już w 2026 roku. Dotychczas wsparcie zostało przyznane dla projektów tzw. I fazy rozwoju o łącznej mocy 5,9 GW, ale trwają procedury administracyjne, w wyniku których mają zostać przyznane kolejne pozwolenia na realizację projektów o mocy 2,5 GW dla tzw. II fazy.

– EDF Renewables złożyło 10 wniosków na 10 lokalizacji na Bałtyku w celu realizacji polskiego programu offshore i dotychczas zostały nam przyznane cztery lokalizacje. W każdym z tych czterech rozstrzygnięć EDF uzyskało drugą najwyższą liczbę punktów. To pokazuje, jak dobra była nasza oferta, ponieważ na tle wielu innych inwestorów – a w sumie złożono aż 123 wnioski – uzyskaliśmy bardzo wysokie noty. Teraz podobnie jak cała branża przyglądamy się, czekamy na rozstrzygnięcia kolejnych lokalizacji i liczymy, że któraś z nich zostanie nam przydzielona do realizacji – mówi Alicja Chilińska-Zawadzka.

Jak podkreśla, ze względu na błyskawiczny rozwój sektora offshore i ambitne plany jego rozwijania w nadchodzących latach Polska jest w tej chwili dla EDF Renewables krajem o znaczeniu strategicznym.

– Jako spółka Skarbu Państwa rozumiemy, że rozwój morskiej energetyki wiatrowej to jeden z głównych filarów bezpieczeństwa energetycznego. Offshore, podobnie zresztą jak wszystkie odnawialne źródła energii, to gwarant niezależności energetycznej i niezależności od eksportowanych paliw kopalnych – podkreśla dyrektorka generalna EDF Renewables Polska.

Poza tym rozwój branży offshore ma być także impulsem do rozwoju gospodarczego i stworzyć tysiące wysoko specjalistycznych miejsc pracy. Według szacunków zawartych w raporcie PSEW, gdyby całkowity potencjał Bałtyku został wykorzystany, morska energetyka do 2040 roku mogłaby zaspokajać nawet 57 proc. całego krajowego zapotrzebowania na energię elektryczną i wygenerować ponad 100 tys. miejsc pracy, a także 178 mld zł wartości dodanej brutto w fazie rozwoju i 46 mld zł rocznie w fazie operacyjnej (na podstawie wyliczeń EY dla PSEW). Przy pełnym wykorzystaniu produkcyjności polskich usługodawców local content w łańcuchu dostaw dla morskich farm wiatrowych na Bałtyku sięgnąłby zaś 65 proc., co stanowi dużą szansę dla polskiej gospodarki.

 Polska może się stać centrum morskiej energetyki wiatrowej dla całego Bałtyku, może być hubem rozwoju łańcucha dostaw dla wszystkich farm wiatrowych na całym Morzu Bałtyckim. Branża offshore ma również potencjał pobudzania gospodarki, a każdy zainstalowany gigawat to tysiące nowych miejsc pracy. Szacuje się, że w nadchodzących 20 latach w tej branży może znaleźć zatrudnienie aż 100 tys. osób, co będzie niebagatelnie dużym rynkiem pracy dla polskich projektantów, inżynierów oraz różnych innych branż związanych z morską energetyką wiatrową – podkreśla Alicja Chilińska-Zawadzka.

https://biznes.newseria.pl/

Reforma unijnego rynku cyfrowego coraz bliżej. Największe platformy internetowe mają cztery miesiące na dostosowanie się do zmian

Akt o usługach cyfrowych (DSA) i akt o rynkach cyfrowych (DMA), czyli dwa filary unijnej reformy internetu, mają ukrócić dominację cyfrowych gigantów i zapewnić transparentność ich działania, zwiększyć ochronę użytkowników i stworzyć bardziej konkurencyjne, sprawiedliwe warunki funkcjonowania na rynku cyfrowym. Przyczynią się też do bardziej efektywnej walki z dezinformacją i fake newsami. – Wejście w życie tych przepisów zostało podzielone, a cyfrowi giganci są zobligowani do stosowania nowego pakietu regulacyjnego już od pierwszej połowy 2023 roku. Natomiast pozostali użytkownicy oraz uczestnicy rynku internetowego będą zobligowani do dostosowania swojej działalności od 2024 roku – mówi radca prawny Marta Olczak-Klimek.

– Ogromny pakiet regulacyjny, czyli dwa rozporządzenia, DSA – akt o usługach cyfrowych – i DMA – akt o rynkach cyfrowych, ma kompleksowo uregulować wszystkie kwestie związane z usługami w internecie, z ochroną praw osób, o których informacje są zamieszczane w sieci, jak również poprawą konkurencyjności na tym rynku. One są wymierzone głównie w cyfrowych gigantów, na których nakładane są liczne obowiązki sprawozdawcze i kontrolne, a organy Unii Europejskiej będą miały możliwość sankcjonowania nieprzestrzegania przepisów wprowadzanych tymi nowymi regulacjami – wyjaśnia w rozmowie z agencją Newseria Biznes Marta Olczak-Klimek, partner w Kancelarii OKW.

Pod koniec kwietnia Komisja Europejska przyjęła pierwsze decyzje w sprawie wprowadzanych zmian, wyznaczając 17 bardzo dużych platform internetowych i dwie bardzo duże wyszukiwarki internetowe (Bing i Google Search), które będą w pierwszej kolejności objęte nowymi wymogami w ramach DSA. Do grona gigantów zaliczono takie serwisy jak Alibaba, Amazon, Apple AppStore, Booking, Facebook, Google Maps i Play, Instagram, TitkTok czy Twitter. Przedsiębiorstwa te będą musiały w ciągu czterech miesięcy wywiązać się z nowych obowiązków wynikających z DSA. Dotyczą one większego upodmiotowienia użytkowników – muszą oni mieć możliwość m.in. rezygnacji z systemów rekomendacji opartych na profilowaniu. Kolejny obszar wymogów jest związany z mocną ochroną małoletnich – platformy będą musiały tak zmienić swoje systemy, by zapewnić wysoki poziom prywatności, ochrony i bezpieczeństwa małoletnich, a reklama oparta na profilowaniu dzieci nie będzie już dozwolona. Nowe przepisy zobowiązują internetowych gigantów do bardziej starannego moderowania treści i walki z dezinformacją.

– Dezinformacja w internecie ma bardzo duży wpływ na społeczeństwa na całym świecie i to zostało zauważone przez ustawodawcę unijnego. Akt o usługach cyfrowych reguluje te kwestie dosyć kompleksowo. Usługodawcy, czyli platformy internetowe, sklepy czy media społecznościowe, będą mieli obowiązki związane z kontrolowaniem umieszczanych treści, kwalifikowaniem ich jako nielegalne albo fake newsowe, mogące wpłynąć na opinię odbiorców, i będą zobligowani je usuwać – mówi Marta Olczak-Klimek. – Przestrzeganie tych obowiązków da im jednocześnie możliwość nieponoszenia odpowiedzialności za umieszczanie treści. Jeżeli platforma cyfrowa zareaguje szybko, usunie treść, poinformuje o tym osobę, która ją umieściła, sama zwolni się z odpowiedzialności.

Platformy muszą zawierać mechanizm umożliwiający użytkownikom łatwe zgłaszanie nielegalnych treści, a im samym – szybkie reagowanie na powiadomienia.

– Użytkownicy będą musieli być poinformowani, co się dzieje z ich zgłoszeniem oraz jaki jest efekt tego zgłoszenia – podkreśla radca prawny w Kancelarii OKW. – To będą właśnie obowiązki nałożone na usługodawców internetowych, co w moim odczuciu bezpośrednio wpłynie na dynamikę walki z fake newsami i dezinformacją w internecie.

Akt o rynkach cyfrowych (Digital Markets Act) ma na celu przede wszystkim rozbicie monopoli wielkich platform internetowych, o dominującej pozycji na rynku, określanych w DMA mianem „strażników dostępu” (gatekeepers). Nowa regulacja nałoży na nich szereg zakazów i nowych obowiązków, w tym m.in. zakaz łączenia danych osobowych z różnych swoich serwisów i zewnętrznych źródeł bez zgody użytkowników i zakaz preferencyjnego traktowania własnych usług. Użytkownicy nie będą też zmuszani do łączenia różnych usług z oferty cybergigantów ani do logowania się za pomocą tego samego konta do różnych serwisów, a rezygnacja z używania podstawowych usług (np. Gmaila czy Messengera) powinna być równie łatwa i intuicyjna jak zapisanie się do nich.

Jak wyjaśnia Fundacja Panoptykon, akt o usługach cyfrowych (DSA – Digital Services Act) i akt o rynkach cyfrowych (DMA – Digital Markets Act) stanowią dwa filary dużej, unijnej reformy, która ma na celu przebudowę internetu zdominowanego w tej chwili przez cyfrowych gigantów, które zaczęły narzucać własne zasady zarówno przedsiębiorcom, jak i użytkownikom. Ich model biznesowy opiera się na ciągłej obserwacji i analizie zachowań konsumentów korzystających z pozornie darmowych usług, żeby móc profilować, precyzyjnie dobierać poszczególnym osobom reklamy i inne treści tak, aby jak najdłużej zaangażować ich uwagę i wpłynąć na podejmowane decyzje konsumenckie, polityczne etc. Wielkie platformy w arbitralny sposób cenzurują treści i decydują o tym, jakie materiały są przez algorytmy podbijane, a jakie przepływają niezauważone. Pomimo wielu przegranych spraw i kar liczonych w miliardach euro żadna z nich nie przebudowała swojego modelu biznesowego, ograniczając się tylko do punktowych korekt.

Drugim powodem nowych regulacji jest też fakt, że wcześniej usługi cyfrowe były w pewnym zakresie regulowane już ponad 20-letnią dyrektywą o handlu elektronicznym (dyrektywa 2000/31/WE), która nie przewidywała jednak szybkiego rozwoju platform czy mediów społecznościowych. Tymczasem ostatnie lata pokazały, jak duży wpływ na społeczeństwo mają treści przez nie przekazywane.

– Obszar internetu w Unii Europejskiej jest już od 2000 roku uregulowany dyrektywą o usługach elektronicznych, natomiast szczegóły jej stosowania były niestety pozostawione państwom członkowskim, które borykały się z szeregiem problemów w tym zakresie – mówi Marta Olczak-Klimek.

Nowe regulacje mają pełnić funkcję kodeksu świadczenia usług w sieci i przyczynić się do stworzenia wszystkim podmiotom bardziej konkurencyjnych, sprawiedliwych warunków funkcjonowania na rynku cyfrowym. Z drugiej zaś strony mają też zapewnić większą niż obecnie ochronę użytkowników internetu i zwiększyć ich prawa w relacjach z cyfrowymi gigantami. Eksperci wskazują, że nowe przepisy będą stanowić rewolucję ze skutkami porównanymi do wejścia w życie rozporządzenia RODO sprzed sześciu lat.

– Wejście w życie i obowiązywanie tych przepisów zostało podzielone, a cyfrowi giganci, mówiąc generalnie, są zobligowani do stosowania nowego pakietu regulacyjnego już od pierwszej połowy 2023 roku. Natomiast pozostali użytkownicy oraz uczestnicy rynku internetowego będą zobligowani do dostosowania swojej działalności od 2024 roku – mówi radca prawny w Kancelarii OKW. 

DSA przewiduje także ogólnoeuropejską strukturę nadzoru. Komisja Europejska jako organ nadzoru wyznaczonych platform i wyszukiwarek będzie w tym celu ściśle współpracować z koordynatorami ds. usług cyfrowych. Te organy krajowe muszą zostać ustanowione przez państwa członkowskie do 17 lutego 2024 roku. Do tego dnia także wszystkie pozostałe platformy internetowe muszą się dostosować do obowiązków wynikających z aktu.

https://biznes.newseria.pl/