Strona główna Blog Strona 19

Kawa bezkofeinowa może pomóc w wychodzeniu z uzależnienia od kofeiny. Pozwala zredukować efekty odstawienne

Naukowcy z Uniwersytetu w Sydney sprawdzili, w jaki sposób spożycie kawy bezkofeinowej wpływa na postrzeganie odstawienia kofeiny. Badaczy nie zdziwiło, że w przypadku grupy badanych, którzy myśleli, że piją napój kofeinowy, zadziałał efekt placebo. Ciekawą obserwacją było natomiast zmniejszenie objawów odstawienia u osób, które były świadome, że podano im napój bezkofeinowy. Odkrycie może pomóc w walce z silnym uzależnieniem od kofeiny, które może dotyczyć ponad jednej trzeciej osób pijących kawę.

 W naszych badaniach wzięły udział osoby, które na co dzień spożywają duże ilości kawy z kofeiną, ale nie piły jej przez ostatnie 24 godziny, więc znajdują się w stanie odstawienia. Zauważyliśmy, że jeśli podamy im dobrą kawę bezkofeinową, która smakuje jak prawdziwa kawa, nie mówiąc, że jest to napój bezkofeinowy, badani będą zgłaszać złagodzenie objawów odstawienia, i to dosyć istotne – mówi w wywiadzie dla agencji Newseria Innowacje dr Llew Mills z Wydziału Medycyny i Zdrowia Uniwersytetu w Sydney.

Uczestnicy badania zostali podzieleni na trzy grupy. Pierwszej podano napój bezkofeinowy, ale powiedziano, że to zwykła kawa. Drugiej podano taki sam napój, informując o jego rzeczywistym składzie. Grupie kontrolnej podana została woda. Następnie badacze ocenili stopień odczuwanych przez uczestników efektów odstawienia kofeiny, takich jak zmęczenie, nudności i ból głowy.

 Ku naszemu zaskoczeniu efekty odstawienia uległy złagodzeniu również w grupie, która wiedziała, że dostała napój bezkofeinowy. Nie było żadnego farmakologicznego uzasadnienia dla takiego efektu z uwagi na brak kofeiny. Co więcej, uczestnicy ci tak naprawdę nie oczekiwali, że ich objawy będą lżejsze, ponieważ wiedzieli, że nie przyjmują kofeiny. Zjawisko to nosi nazwę jawnego efektu placebo. Uczestnicy badania mają świadomość, że otrzymują placebo i że pity przez nich napój nie zawiera danej substancji w farmakologicznie czynnym stężeniu, a mimo to dochodzi do zmniejszenia nasilenia ich objawów odstawiennych. Nie chodzi więc o efekt farmakologiczny. Skoro badani nie oczekują złagodzenia objawów, to zazwyczaj nie można liczyć na efekt placebo – wyjaśnia dr Llew Mills.

Reakcja organizmu może być w pewnym stopniu związana z tym, że produkty klasyfikowane jako bezkofeinowe w rzeczywistości zawierają jej niewielką ilość. Organizm nie doświadcza więc efektu całkowitego odstawienia. Jednak zdaniem eksperta w napoju podawanym uczestnikom badania stężenie kofeiny było śladowe w porównaniu do tego, które jest w tradycyjnej kawie i które spożywają na co dzień.

– Kawa, której użyliśmy w naszym badaniu, miała ok. 4 mg kofeiny na kubek o pojemności 170 ml, co potwierdziliśmy u producenta. Czy istnieje możliwość, by 4 mg kofeiny wystarczyły do zniwelowania objawów odstawienia u osób przyzwyczajonych do przyjmowania 300 mg tej substancji dziennie? W badaniu wzięły udział osoby pijące co najmniej trzy filiżanki kawy dziennie, mówimy więc o bardzo dużej ilości przyjmowanej przez nie kofeiny. Nie można wykluczyć, że czynnik ten ma wpływ, jednak prawdopodobnie nie na tyle silny, by tłumaczyć złagodzenie objawów w zaobserwowanym stopniu – podkreśla naukowiec

Zdaniem badaczy efekt łagodzenia objawów odstawiennych może być związany nie tyle z przyjęciem minimalnej dawki kofeiny, co z reakcją na utrwalone bodźce towarzyszące piciu kawy, takie jak smak zapach czy tekstura płynu. Działa to na takiej zasadzie jak słynny odruch Pawłowa u psów, u których utrwalono odruch zwiększonego ślinienia po przekazaniu bodźca dźwiękowego zwykle towarzyszącego podawaniu pokarmu.

– Jest to mimowolna reakcja. Wydaje nam się, że redukcja nasilenia objawów odstawiennych jest podobna do tego efektu – mającego charakter uwarunkowany i nieświadomy – mówi dr Llew Mills.

Aby potwierdzić, czy wyniki badania rzucą nowe światło na problem walki z uzależnieniami, potrzebne będą pogłębione analizy. Na razie wiadomo jednak, że efekt placebo po spożyciu kawy bezkofeinowej utrzymywał się zaledwie przez 45 minut. Jednak w przypadku silnego głodu kofeinowego wypicie filiżanki napoju będącego substytutem kawy może pomóc osobie uzależnionej przetrwać najtrudniejszy okres w terapii uzależnienia.

 Skuteczność leczenia uzależnień obecnie jest raczej niewielka. Większość stosowanych dziś metod opiera się na farmakologii, nowych lekach. Jak dotąd niewiele uwagi poświęcono aspektom poznawczym jako elementom potencjalnie skutecznym w leczeniu uzależnienia, choć większość klinicystów od dawna mówi o tym, że czynniki poznawcze mają duży wpływ na subiektywne postrzeganie objawów odstawiennych – wskazuje ekspert.

Naukowcy z Uniwersytetu w Sydney sugerują postępowanie, w którym w procesie obniżania dawki uzależniającej substancji można na początku stosować niewielkie ilości substancji czynnej. Później można wykorzystać efekt jawnego placebo, kontynuując go po całkowitym wyeliminowaniu substancji czynnej. Rozwiązanie to może być pomocne w przetrzymaniu ostatniej fazy odstawienia, gdy z dawki bliskiej zeru schodzi się do zera.

Z badań przeprowadzonych na zlecenie National Institute on Drug Abuse wynika, że 35 proc. osób regularnie spożywających kawę wykazuje wszystkie symptomy uzależnienia od nikotyny.

Rośnie popyt na rozwiązania z zakresu cyberbezpieczeństwa. To może być szansa dla polskich start-upów

Ostatnie trzy lata znacząco zwiększyły skalę wyzwań w obszarze cyberbezpieczeństwa. Najpierw pandemia i związana z nią praca zdalna, potem agresja Rosji na Ukrainę i wojna hybrydowa, kryzys ekonomiczny i inflacyjny spotęgowały wysiłki hakerów, by jeszcze bardziej zdestabilizować sytuację. To napędza popyt na rozwiązania z zakresu cybersecurity zarówno ze strony administracji, biznesu, jak i indywidualnych użytkowników. Za tym idzie także większe zainteresowanie tym obszarem ze strony start-upów, które pracują nad nowymi narzędziami dla bezpieczeństwa IT. Eksperci wskazują, że sektor cyberbezpieczeństwa to obecnie jeden z najatrakcyjniejszych rynków rozwoju dla polskich firm technologicznych, a więc także dla funduszy inwestujących w start-upy.

Poziom zagrożenia w sieci od kilku lat sukcesywnie rośnie. CERT Polska obsłużył w 2021 roku trzy razy więcej incydentów niż w 2020 roku, a liczba ataków ransomware na polskie firmy wzrosła aż sześciokrotnie. Odsetek firm, które nie doświadczyły żadnego cyberataku, spadł z 46 proc. w 2019 roku do 31 proc. w 2021 roku. Jak wynika z najnowszego Barometru Cyberbezpieczeństwa KPMG, w 2022 roku 58 proc. firm w Polsce odnotowało przynajmniej jeden incydent naruszenia bezpieczeństwa IT. Wprawdzie rok temu odsetek ten był znacznie wyższy (69 proc.), ale optymizm chłodzi fakt, że w przypadku jednej na trzy badanych firm wzrosła intensywność prób naruszeń. To najwyższy wynik od pięciu lat. W ubiegłym roku poziom bezpieczeństwa w cyberprzestrzeni dodatkowo pogorszył wybuch wojny w Ukrainie i cyberwojna, która wykracza zasięgiem poza państwa bezpośrednio zaangażowane w konflikt. Co piąta organizacja odnotowała w ubiegłym roku wzmożoną aktywność cybeprzestępców związaną z wojną. Wszystko to powoduje, że stale rośnie popyt na rozwiązania z zakresu cybersecurity i liczba start-upów, które je tworzą.

– Ostatnie trzy lata były bardzo turbulentne: mamy kryzys ekonomiczny, kryzys inflacyjny, napięcia na Tajwanie, wojnę w Ukrainie, COVID-19 też dużo namieszał. Pojawiło się wiele czynników, które stworzyły mocny filar wzrostu dla całego rynku cybersecurity. Teraz ten rynek jest de facto w trendzie wzrostowym – mówi agencji Newseria Biznes Mateusz Bodio, założyciel i dyrektor zarządzający RKKVC.

Zgodnie z szacunkami IDC w ubiegłym roku w samej tylko Europie wydatki na bezpieczeństwo IT miały wzrosnąć o blisko 11 proc. w ujęciu rocznym, do poziomu 47 mld dol. W kolejnych latach średnioroczne tempo wzrostu ma być podobne, ok. 9,4 proc., co oznacza, że w 2026 roku wydatki na ten cel sięgną 66 mld dol. IDC ocenia, że liderami wzrostu wydatków w regionie były Czechy i Polska z dynamiką przekraczającą 15 proc. r/r. Raport firmy analitycznej PMR Market Experts pokazuje, że polski rynek cybersecurity wart jest ok. 2 mld zł, a do 2024 roku wzrośnie do ok. 2,5 mld zł. 

– Globalny rynek cyberbezpieczeństwa rozwija się bardzo dynamicznie, rosnąc o ok. 10 proc. rok do roku. Prognozy zakładają, że w 2025 roku przekroczy wartość 200 mld dol. Jest to więc bardzo dobry rynek dla rozwoju start-upów, które chciałyby zagarnąć dla siebie część tego tortu – mówi Natalia Świrska-Załuska, start-up program manager dla regionu CEE w OVHcloud. – Start-upy mają to do siebie, że bardzo sprawnie dewelopują technologie, a w cyberbezpieczeństwie jest to strategiczne, żeby być na bieżąco. Tak więc jak najbardziej start-upy są zainteresowane tym rynkiem i rozwijają na nim projekty.

Eksperci wskazują, że sektor cyberbezpieczeństwa to obecnie jeden z najatrakcyjniejszych rynków rozwoju dla polskich firm technologicznych. Fundusz PFR Ventures podaje, że w ramach prowadzonego przez siebie konkursu dla start-upów notuje w ostatnich latach stały napływ projektów z obszaru cybersecurity, a ich udział zbliża się już do znaczącego poziomu 10 proc. Wiele spośród nich to rozwiązania dedykowane dużym graczom, ale rośnie też udział rozwiązań tworzonych dla małych i średnich firm.

– W programie start-upowym OVHcloud również mamy wiele start-upów z obszaru cyberbezpieczeństwa, ale są wśród nich trzy flagowe, czyli Secfense, który wprowadza na rynek aplikację passwordless do tego, aby zabezpieczyć nasze konta przed włamaniem, Vestigit, które pomaga trackować nasze streamy w internecie, żeby nikt nam nie podkradał naszej własności intelektualnej, oraz Wallids, który zabezpiecza nasze strony internetowe przed cyberatakami – wymienia Natalia Świrska-Załuska.

Spółki działające w tym obszarze coraz częściej znajdują się w centrum zainteresowania funduszy i innych inwestorów. W globalnej skali w 2021 roku odnotowano ponad dwukrotny wzrost inwestycji w start-upy dbające o bezpieczeństwo w sieci.

– Z naszych analiz wynika, że w 2022 roku łączne inwestycje na start-upy z branży cybersecurity wyniosły około 19 mld dol. a działalność M&A [fuzje i przejęcia – red.] wyniosła 120 mld dol. Rynek cały czas się powiększa. Lata 2020–2021 były okresem nowych technologii i start-upów, które tworzyły nowe ścieżki komunikacji, protokoły wymiany danych, machine-to-machine, cloud-to-cloud etc., więc można powiedzieć, że powstało surface attack, które cały czas się powiększa. Zapotrzebowanie na zabezpieczenie cybernetyczne też jest coraz większe – mówi Mateusz Bodio.

To zainteresowanie spółkami z branży cybersec widać też w Polsce. W portfelu funduszu RKKVC są m.in. Secfense zajmująca się tematem uwierzytelniania bez haseł i Vestigit, poprawiający bezpieczeństwo wideo online i innych treści w sieci. Inny przykład to inwestycja Orlen VC, funduszu należącego do PKN Orlen, którego pierwszą spółką portfelową została firma ICsec, polski producent systemów cyberbezpieczeństwa dla przemysłu. Fundusz w ciągu kolejnych 10 lat planuje zainwestować ok. 100 mln euro w spółki technologiczne, a jednym z jego obszarów zainteresowania jest właśnie cyberbezpieczeństwo. 

 W Stanach Zjednoczonych fala obniżek w wycenach spółek dotknęła też cybersecurity, więc w tej chwili bardzo fajne spółki – takie jak Palo Alto Networks i wiele innych – spadły, pomimo że ich rynek rośnie, a one same mają coraz lepsze przychody. Mimo to wyceny cały czas spadają. My, jako inwestorzy, patrzymy na to i mówimy: to jest naprawdę bardzo dobry moment, żeby jeszcze chwilę poczekać, spojrzeć, kiedy pojawi się dno, i zaczekać na odbicie. Dla nas to będzie bardzo dobry czas do inwestycji. Dlatego też lata 2023–2024 dla funduszy venture capital, które inwestują konkretnie w cybersecurity, będą na pewno bardzo interesujące – mówi założyciel i dyrektor zarządzający RKKVC.

– Start-upy będą tworzyły kluczowy ekosystem dostarczania różnego rodzaju zabezpieczeń. Sama istota start-upów jest taka, że one z zasady łamią pewnego rodzaju zasady i odpowiadają na najbardziej bieżące potrzeby klientów. Nie jest jednak tak, że tylko start-upy będą odpowiadały za to bezpieczeństwo, dlatego że nie zawsze są one gotowe dostosować się do wymogów i zasad dużej korporacji i dostarczyć jej rozwiązanie. Można powiedzieć, że start-upy będą więc kuźnią pomysłów, rozwiązań niestandardowych, które duże firmy albo będą kupować od start-upów, albo wręcz kupią start-upy, albo będą też czerpać ich know-how – ocenia Tomasz Sobol, cloud product manager w regionie CEE w OVHcloud. 

– W kolejnych latach spodziewam się wzrostu przede wszystkim sztucznej inteligencji, machine learningu, gdyż ten sektor faktycznie coraz bardziej napędza wiele różnych sektorów technologii czy gospodarki – mówi Mateusz Bodio. – Firmy z cybersecurity powinny jak najbardziej być wzmocnione sztuczną inteligencją, nauczaniem maszynowym czy też po prostu być otwarte na open source, zbierać te dane oddolnie, żeby być jak najbardziej responsywne na to, co się dzieje teraz na rynku.

O potencjale rozwoju start-upów eksperci rozmawiali podczas debaty zorganizowanej w ramach lutowego spotkania Thursday Gathering, które było poświęcone w całości zagadnieniom cyberbezpieczeństwa. Cykliczne wydarzenia, które co czwartek organizuje Fundacja Venture Café Warsaw, stanowią okazję do przyjrzenia się najważniejszym trendom technologicznym, społecznym i biznesowym, dzielenia się wiedzą i doświadczeniami oraz nawiązywania kontaktów.

Marcin Prokop prowadzącym Galę Nagród 8. Forum Inteligentnego Rozwoju

Marcin Prokop już po raz drugi poprowadzi Galę Nagród FIR.

Dziennikarz, laureat nagrody Wiktor w kategorii Osobowość Medialna. Prywatnie Marcin Prokop jest pasjonatem nowych technologii, sztucznej inteligencji, wirtualnej rzeczywistości, pojazdów autonomicznych, industry 4.0 oraz innych zagadnień, kształtujących nasze życie w najbliższej przyszłości. Potrafi o tym opowiadać kompetentnie i zajmująco, umieszczając fachową wiedzę w kontekście zagadnień bliskich każdemu – pracy, rozrywki, samorozwoju, zachodzących zmian społecznych.

Posiada bardzo dużą zawodową praktykę, zdobywaną zarówno w charakterze osoby zarządzającej (był m.in. redaktorem naczelnym „Machiny“, „Filmu“ i „Przekroju“), piszącej (dziennikarz prasowy w wielu tytułach), działającej w radiu, jak i prowadzącej liczne programy telewizyjne o bardzo różnym charakterze.

Power Speech Marcina Prokopa

Podczas 8. FIR Marcin Prokop wygłosi także power speech pt. „Odróżnij się albo znikniesz, czyli jak budować swoją wyjątkowość, zarówno w kontekście brandu, jak i marki osobistej”. W swoim wystąpieniu przedstawi jak świadomie i skutecznie zarządzać własnym wizerunkiem, reputacją oraz wartościami z jakimi chcemy być kojarzeni.

Rynek stomatologiczny odbił po pandemii. W nadchodzących latach czeka go szybki rozwój

0

Po chwilowym zachwianiu wywołanym pandemią polski rynek stomatologiczny znów dynamicznie się rozwija, a według prognoz PMR w 2024 roku jego wartość sięgnie 16 mld zł. To jednak wciąż tylko ułamek wartości rynku stomatologicznego w Niemczech, największego w Europie, wycenianego na ok. 30 mld euro, co pokazuje, że ten rodzimy nadal ma przed sobą ogromny potencjał rozwoju. W najbliższych latach będzie go napędzać m.in. postępujące starzenie się społeczeństwa i zyskujący na znaczeniu trend, jakim jest wzrost popularności wzorców zdrowego i ładnego uzębienia, które staje się jednym z wyznaczników statusu społecznego. 

– Zapotrzebowanie na usługi stomatologiczne w Polsce rośnie, zmienia się też jego struktura. Ludzie są coraz bardziej świadomi potrzeby zdrowia jamy ustnej i tego, że ono wpływa na zdrowie całego organizmu. Jednocześnie powoduje, że lepiej wyglądamy, mamy piękniejszy uśmiech, prostsze zęby, nie widać ubytków. To wszystko zaczyna mieć dla ludzi bardzo duże znaczenie – mówi agencji Newseria Biznes Daniel Petryczkiewicz, dyrektor rozwoju LUX MED Stomatologia.

Rynek usług stomatologicznych w Polsce jest jednym z najszybciej rosnących w Europie – głównie dlatego, że zdominowany jest przez podmioty prywatne. W 2023 roku NFZ przeznaczy na stomatologię nieco ponad 2,8 mld zł – to o 16,8 proc. więcej niż rok wcześniej, ale wciąż poniżej 2 proc. całkowitego budżetu funduszu. Jak podaje infodent24.pl, w tym samym czasie pacjenci wyłożą na leczenie z własnej kieszeni ok. 12–13 mld zł. To właśnie postępujące od lat niedoinwestowanie spowodowało, że publiczna stomatologia nie jest obecnie żadną alternatywną wobec prywatnej. A ta wdraża coraz nowocześniejsze technologie i rozwija się bardzo dynamicznie, do czego przyczynia się m.in. coraz bardziej postępujące starzenie się społeczeństwa.

– Współczesne społeczeństwo się starzeje, co powoduje, że traci zęby i tutaj mamy problem. Mamy wysportowanych, sprawnych ludzi, którzy skończyli 60–70 lat i mają problemy z zębami. U takich pacjentów wspaniale zdaje egzamin leczenie implantologiczno-protetyczne. Nie mają potrzeby czekać na nowe zęby, bo w dniu zabiegu implantologicznego mogą otrzymać pełne łuki zębowe i jeszcze w tym samym dniu wyjść z uśmiechem – mówi Agnieszka Sicińska, lekarz implantolog LUX MED Stomatologia. – Są też pacjenci, którzy przeszli różne zakręty życiowe, mieli różne problemy, i im również jesteśmy w stanie pomóc za pomocą leczenia implantologiczno-protetycznego tak, żeby w ciągu jednego dnia byli w stanie wyjść z gabinetu z uśmiechem.

Według firmy analitycznej PMR polski rynek stomatologiczny – rozumiany jako wartość sprzedaży usług stomatologii zachowawczej, ortodoncji i protetyki z implantologią – jeszcze w 2018 roku był wart 10,5 mld zł (segment publiczny i prywatny). Pandemia nieco nim zachwiała – w 2020 roku ta wartość spadła do 8,6 mld zł, ponieważ część placówek działała w tym czasie jedynie w trybie interwencyjnym i ograniczyła przyjmowanie pacjentów do przypadków pilnych. Kolejny rok przyniósł już silne odbicie. Jak podaje PMR, w pierwszej połowie 2021 roku doszło do znacznego wzrostu popytu i odsetka korzystających z poszczególnych usług stomatologicznych. W przypadku niektórych usług ten odsetek był taki sam jak w całym poprzednim roku. Kluczowym wyzwaniem dla rynku jest kwestia wzrostu cen.

 Stopniowo, pomimo trudnej obecnie sytuacji gospodarczej, rośnie zamożność polskiego społeczeństwa, w związku z czym rośnie też liczba zabiegów np. implantologicznych, protetycznych, różnego rodzaju dużych prac odbudowujących cały uśmiech, zabiegów ortodontycznych i wszystkich zabiegów projektowanych cyfrowo. To jest bardzo duża zmiana, jest tego coraz więcej – mówi Daniel Petryczkiewicz. – Ludzie w coraz większym stopniu dbają o higienizację i profilaktykę, o czyste zęby, które są podkładem pod kolejne zabiegi. A nie da się ich wykonać bez podstawowego zadbania o uzębienie.

Według analityków PMR rozwój polskiego rynku stomatologicznego w nadchodzących latach będzie napędzać m.in. zyskujący na znaczeniu trend, jakim jest wzrost popularności wzorców zdrowego i ładnego uzębienia, które staje się jednym z wyznaczników statusu społecznego. To właśnie estetyka jest główną przyczyną noszenia aparatów ortodontycznych, a w ostatnich latach zauważalne jest duże zainteresowanie świadczeniami z tego zakresu (w 2020 roku z usług ortodontycznych skorzystało 14 proc. z grupy ponad 1 tys. ankietowanych Polaków), które odbywają się dziś przy wykorzystaniu coraz nowocześniejszych technik. Przykładem jest tu chociażby możliwość cyfrowego zaprojektowania swojego uśmiechu po zakończeniu leczenia.

 Odbywa się to w ten sposób, że wnętrze jamy ustnej, zęby i dziąsła są skanowane za pomocą skanera cyfrowego i potem na monitorze można zaprojektować to, jak one będą wyglądały po odtworzeniu, dołożeniu implantów czy wyprostowaniu za pomocą aparatu ortodontycznego. Dziś na rynku są już dostępne takie przezroczyste, których nie widać – tłumaczy dyrektor rozwoju LUX MED Stomatologia.

Jak zauważa, aktualne trendy na polskim rynku stomatologicznym są niejako powtórzeniem tego, co wcześniej przez długie lata można było zaobserwować na bardziej rozwiniętych rynkach na zachodzie Europy, szczególnie w Hiszpanii i we Włoszech.

 One dotyczą głównie zabiegów związanych z implantologią i uzupełnianiem uzębienia. To się mocno zadomowiło i ten obszar rośnie. Do tego protetyka, czyli odbudowywanie na tych implantach uzębienia. Natomiast najbardziej dynamicznym obszarem stomatologii, który najszybciej rozwija się w ostatnich latach, jest właśnie ortodoncja, zwłaszcza cyfrowa, czyli tzw. aparaty nakładkowe, które są projektowane cyfrowo i niewidoczne przy noszeniu – mówi Daniel Petryczkiewicz.

Podobnie jak w innych krajach Europy trendem na polskim rynku jest też postępująca konsolidacja, która umożliwia budowanie dużej i silnej marki, budzącej zaufanie klientów. Tą drogą podąża też spółka LUX MED Stomatologia, która od kilku lat odnotowuje w Polsce wyraźny i dynamiczny rozwój napędzany przez inwestycje i akwizycje.

– To nasza linia biznesowa, która się wyjątkowo dynamicznie rozwija, i nie ukrywam, że jest dla nas jednym ze strategicznych obszarów – mówi Anna Rulkiewicz, prezes zarządu Grupy LUX MED. – Nowe placówki zamierzamy otwierać przede wszystkim organicznie, chcemy budować zespół w naszym koncepcie, ale nie uciekamy też przed akwizycjami, jeżeli one będą pasowały do naszego rozwoju. Strategia zakłada kilka nowych placówek w skali roku, nie tylko w największych miastach. Podobnie jak wcześniej z placówkami ambulatoryjnymi chcemy wchodzić też do tych nieco mniejszych, jak np. Gdynia.

Strategia LUX MED Stomatologia to odpowiedź na zauważalne w ostatnich latach zmiany w oczekiwaniach klientów i pacjentów, którzy szukają usług coraz wyższej jakości. Zwracają uwagę m.in. na to, czy gabinet stomatologiczny ma odpowiednie zaplecze i kompleksowy zakres usług, czy jest przyjazny i komfortowy. Szukają też leczenia wieloprofilowego, co oznacza, że chcą przyjść do jednego gabinetu i rozwiązać w nim wszystkie swoje potrzeby stomatologiczne.

– Nasza strategia obejmuje stomatologię od zachowawczej po wysokospecjalistyczną, poprzez m.in. budowę cyfrowych planów leczenia w ortodoncji, implantologii czy protetyce. To jest cały pakiet wszystkich możliwych usług. Natomiast podstawą naszego rozwoju są zarówno pacjenci abonamentowi, którzy dokupują sobie plany leczenia, jak i ci, którzy przychodzą do nas po raz pierwszy – mówi Anna Rulkiewicz.

Najnowsza placówka LUX MED Stomatologia została otwarta w tym tygodniu na warszawskim Mokotowie, przy ul. Puławskiej 2, w budynku galerii Plac Unii. Pacjenci mają w niej do dyspozycji sześć profesjonalnie wyposażonych gabinetów zapewniających szeroką ofertę stomatologiczną. 

– Jesteśmy przygotowani na to, żeby radzić sobie z naprawdę trudnymi przypadkami. Mamy duże doświadczenie w wykonywaniu zabiegów pełnołukowych na implantach i to w jeden dzień. Nowoczesne centrum pozwala na pracę w narkozie, mamy też wygodny pokój wybudzeń, w którym pacjenci po zabiegu mogą spokojnie i komfortowo odpoczywać. Klinika zapewnia również indywidualnego opiekuna pacjenta, który jest w stanie zaopiekować się nim na każdym etapie, pilnować jego zapisów i tego, żeby miał odpowiednie leki i był odpowiednio poinformowany – mówi Agnieszka Sicińska.